Kilka dni temu wziąłem udział w kolejnej edycji TestingCup. Pierwotnie wydarzenia miało nie być, bo organizatorzy planowali rok przerwy. Plany jednak uległy zmianie pod wpływem pandemii i przeniesienia wielu aktywności do sieci. Z pewnością była to dobra okazja do sprawdzenia nowej formuły i przeprowadzenia pierwszej edycji zawodów online. Czy to był dobry pomysł?
Plusy i minusy
Entuzjastycznie przyjąłem wprowadzenie powiewu świeżości w postaci aplikacji mobilnej. Tym razem Mr Buggy przybrał zupełnie nową postać. Tak się przynajmniej wydawało. Demo było zapowiedzią tego, że nie do końca będzie to nowość. W nowe, mobilne szaty ubrany został Mr Buggy 3 z niewielkimi modyfikacjami i kilkoma nowymi zadaniami.
Tym razem zawody trwały dwie godziny, a zadanie było tylko jedno – wykrycie jak największej ilości bugów. Tym razem nie było obowiązku dostarczenia żadnej dodatkowej dokumentacji, ani też raportowania bugów. Te były wykrywane przez aplikację i sygnalizowane uczestnikowi, który po wykryciu musiał wywołać niepożądaną akcję jeszcze raz. Tak naprawdę zawody polegały na rozwiązywaniu zadań zawierających konkretne, specjalnie przygotowane błędy. Zadań było dwadzieścia, ale tylko trzy były aktywne w danym czasie. Odblokowanie kolejnego zadania było możliwe po wcześniejszym wykonaniu jednego z trzech dostępnych. To spowodowało, że w pewnym momencie utknąłem i straciłem dużo czasu, przez co mój wynik nie był taki, jakiego oczekiwałem.
Brak konieczności raportowania błędów oraz przygotowywania planu lub raportu z testów oceniam bardzo pozytywnie. Dzięki temu swój wynik znałem od razu, choć w teorii liczyć miała się także szybkość wykonania zadań. Nowe podejście było bardziej przejrzyste i z pewnością było dużym ułatwieniem dla komisji, która zwykle spędzała długie godziny na wyłonieniu zwycięzców.
Walka z czasem
Edycja online spowodowała, że jedynym widzialnym przeciwnikiem był czas. Nie wiem nawet z kim rywalizowałem i to było dość dziwne uczucie. Brakowało mi również tej atmosfery, która towarzyszyła dotychczasowym edycjom. Dużo bardziej podobały mi się te wcześniejsze wydarzenia, gdzie było widać mobilizację zawodników i skupienie na zadaniu. Dodatkowy dreszczyk dodawały symulacje wyników wyświetlanych w trakcie takich zawodów. Teraz tego wszystkiego mi bardzo brakowało.
Z edycją online wiążą się też inne niedogodności. Nie wszyscy domownicy byli w stanie powstrzymać się przed zadawaniem szeregu pytań. Na czym polegają zawody? Jakie zadania robisz? oraz moje ulubione: Kto wygra? To tylko kilka, z którymi zmagałem się w trakcie zawodów.
Brak transparentności
Wydaje się, że Mr Buggy w tym roku był tak przygotowany, że przynajmniej transparentność wyników znacząco się podniosła. Być może tylko dlatego, że nikt nie rozwiązał wszystkich zadań i prawdopodobnie czynnik czasowy nie był brany do wyłonienia zwycięzców. Nie rozumiem jednak, dlaczego inne informacje nie były dostępne. Organizatorzy unikali odpowiedzi na pytanie o ilość uczestników czy ilość zadań. To drugie przestało być tajemnicą po zalogowaniu do aplikacji. Jaki to miało cel?
Podsumowanie
TestingCup online to pierwsza i mam nadzieję ostatnia edycja w tej formie. Tak jak wspomniałem, brakowało mi atmosfery, czy widoku pozostałych uczestników. To jednak nie są jedyne minusy. Patrząc na rezultat widać, że lista uczestników w porównaniu do wcześniejszych edycji znacząco spadła. Myślę, że przez to zawody nie odbyły się w majowym terminie. Tak duży spadek zainteresowania wpływa na prestiż zawodów. Tym razem nie miałem poczucia, że są to Mistrzostwa Polski w Testowaniu. Do tego brak tradycyjnych nagród pieniężnych oraz Mr Buggy, choć w wersji mobilnej, okazał się odgrzewanym kotletem sprzed kilku lat.
Wszystko to razem wzięte sprawia, że lepiej by było gdyby organizatorzy trzymali się wcześniejszych planów i zrobili sobie rok przerwy. Tegoroczna edycja sprawiała wrażenie zrobionej na siłę. Sprawdzenie możliwości organizacji zawodów online mogło być jedynym sensownym powodem, ale czy było warto? Moim zdaniem nie.